wtorek, 22 grudnia 2009

niedziela, 6 września 2009

::lato->dziury->odloty->tatuaże->powroty->jesień::






No wiem ,że jeszcze nie "the last", ale dzisiaj to tak jakby już. Bo tak.

sobota, 22 sierpnia 2009

::Powroty::


" Misją człowieka na ziemi jest pamiętanie (...) Jesteśmy w czasie tylko raz . Wszystko zdarza się tylko raz, lecz na zawsze. Pamięć to talizman lunatyka chodzącego po posadzce wieczności (...) Jest tylko to, co trwa. Ja jestem."


H. Miller

środa, 20 maja 2009

::Karolina::





Nic dodać , nic ująć. Po prostu- Ona.

środa, 13 maja 2009

poniedziałek, 4 maja 2009

::Where Is My Mind?::


http://www.youtube.com/watch?v=GfcW_cPDCHo

Eeetam! Od razu wypierdolą, to już IV rok, hehe...Śmiać się czy płakać? Stanowisko na kasie w Biedronce może się znajdzie, wcześniej poszukam sobie męża w Ciechocinku, niedługo nastanie leniwy, letni czas dancingów i szalonych sanatoryjnych prywatek. Może tam kogoś poznam- hahaha! Ale może wcześniej pójde na zajęcia, co mi szkodzi!  :-)

sobota, 2 maja 2009

::Farby::


(...)

Jeszcze nic nie jest dotknięte
farby leżą w pudełku

                                                   G.K.

No właśnie. I jeszcze ćwierćwiecze nadciąga, ehhh...W aptece półki straszą kremami na wieczną młodość, a drogerie innymi cudownymi specjałami. A ja czekam na fasolkę szparagową i truskawki prosto z  polskich krzaków, a co! 

http://www.youtube.com/watch?v=4AvP1atLBuo

wtorek, 24 marca 2009

::Spotkanie::





Czy można mówić o spotkaniu w wirtualnym świecie ( czy spotkanie ‘na żywo’ wymaga więcej od człowieka, czy mniej, a może tyle samo?  "Człowiek jest człowiek "-jak mi kiedyś w Noc Wigilijną powiedział mój piętnastoletni pies) .Czym ono jest? Spotkanie człowieka, czy Człowieka?
A jeżeli to nie spotkanie, to co? A czy przy założeniu, że to jednak spotkanie, to czym by one było, jaką definicję można by skonstruować... No dobra, po co od razu wikłać się w definicje. Nie trzeba.
Ja nazywam to spotkaniem. Subiektywnie. Czy można spotkać kogoś obiektywnie, czy można nie ubierać kogoś we własną siatkę pojęć, definicji, własnych interpretacji, czy projekcji, tego co nam się wydaje lub tego ,co byśmy chcieli, żeby było. Było w kimś i kimś. To czyli co? Otóż spotkałam Ją dzisiaj. Niby nic. Nie zatrzęsła się ziemia, nie było nawet lekkich drgań. Ubrałam ją w za dużą koszulkę z materiału własnych interpretacji, czyli tego, co mi się wydaje. Posadziłam na łóżku, opatuliłam kocem i w zasięgu ręki obdarzyłam ją kubkiem herbaty. Nie! Kisielu. O właśnie tak, bo skrobia dobrze działa na gardło. Nie wymyśliłam sobie jeszcze tego o jakim smaku jest ten kisiel.
Szczelnie zawinięta, może lekko się uśmiecha. Tak, tak to właśnie widzę. Widzę coś jeszcze.
A raczej czuję. Ogromną siłę i potęgę Kobiecości ( z dużej- a co!). O tak, właśnie tak. Żadne inne określenie nie przychodzi mi do głowy. I raczej to nie jest coś na kształt wojującego, zaciętego i nieokrzesanego feminizmu. To coś bardzo delikatnego i kruchego, choć o ogromnej wewnętrznej sile i wrażliwości. I jeszcze coś. Ostatnio (?) jestem jakby znieczulona, mało rzeczy, osób , miejsc, emocji jest mnie w stanie poruszyć, zahaczyć na tyle by zatrzymać na ułamek, choćby okruszek chwili, bym zapamiętała. ( Może to efekt bycia członkiem społeczeństwa informacyjnego [przechowaj-prześlij-przetwórz] i zalewu tych informacji...a może chodzi o upośledzoną zdolność selekcji i wyławiania tych istotnych i rejestrowania na dyskach twardych bez żadnych wirusów, enter? )
No a te spotkanie wywołało efekt wręcz przeciwny. Efekt ? No dobra, nie czepiajmy się słów. Efekt jest taki, że coś we mnie pozostało. Efekt jest taki, że jej uwierzyłam. Efekt jest taki, że na moment przypomniałam sobie o wielu rzeczach , o których dawno zapomniałam. Jak o jakimś smaku, na przykład smaku różowej oranżady w woreczku ze słomką jak byłam mała. Bo byłam. O tym też zdarza mi się nie pamiętać.
Przyjemny efekt. Po prostu. A potem wyszłam z domu, pod wydziałem zobaczyłam kogoś kogo nie widziałam już dość długo, a o kim (zdaje się) zapomniałam. Tak na chwilkę. I pojawiło się takie wewnętrzne przekonanie, że skądś ją znam, że kojarzę twarz...uśmiech. Tak, tego uśmiechu nie byłabym w stanie pomylić z żadnym innym. I co więcej, zapomniałam, że czasami ludzie uśmiechają się na mój widok, albo po prostu tego nie zauważam, nie rejestruję.
I wtedy ona mówi to jedno słowo. Słowo , które kiedyś już słyszałam, tylko w innych okolicznościach. Kiedyś kiedy padał deszcz. Tylko, że wtedy nie uśmiechała się tak jak dzisiaj. A może to tylko moja interpretacja tego co chciałabym żeby było. Czasami.
A ta pierwsza o której dzisiaj piszę wie, że to o niej, prawda? ( Kisiel mnie wydał!) Dziękuję :-)

niedziela, 22 marca 2009

::Plastinarium::


Plastynacja jest skomplikowanym procesm preparacji. Polega on  na usunięciu z tkanek (zwierzęcych lub ludzkich) wody oraz tłuszczów (potrzebnych do rozwoju bakterii gnilnych) i nasyceniu ich odpowiednimi polimerami. Powoduje to  zatrzymanie ich rozkładu, zachowany zostaje ich kształt i kolor. Powstałe w ten sposób eksponaty używane są jako modele anatomiczne w medycynie i w sztuce i eksponowane podczas wystaw Body Worlds na całym świecie.

Proces ten opracował  i opatentował niemiecki anatom, doktor Gunther von Hagens.
Plastynacji poddano wiele zwłok, głównie ludzi, którzy dobrowolnie zapisali swoje ciała na użytek naukowy. Prace objęły także zwierzęta. Powstały w ten sposób swego rodzaju rzeźby, przedstawiające np. człowieka oglądającego swoje wnętrzności czy trzymającego własną skórę.


Technika:

1. Utrwalanie i preparacja anatomiczna

Po pierwsze następuje zahamowanie procesów gnilnych. Wstrzykuje się formalinę do ciała przez tętnice, która to zabija wszelkie bakterie, a także w wyniku procesów chemicznych zapobiega rozkładowi tkanek.Następnie za pomocą pęsety, skalpela i nożyczek usuwa się skórę, tkankę tłuszczową i łączną .Odsłonięte zostają poszczególne struktury anatomiczne.

2. Odwodnienie i odtłuszczenie

Na pierwszym etapie, woda znajdująca się w organizmie oraz rozpuszczalne tłuszcze zostają usunięte poprzez umieszczenie ciała w rozpuszczalniku (np. acetonie).


3. Stężona impregnacja

Drugi proces wymiany jest kulminacyjnym punkt plastynacji. Aceton zostaje wymieniony na podlegające reakcjom chemicznym tworzywo sztuczne, np. kauczuk silikonowy. W tym celu preparat wkłada się do roztworu tworzywa sztucznego i umieszcza następnie w komorze próżniowej. W warunkach próżni aceton zostaje wyssany z preparatu, co pozwala na wniknięcie tworzywa sztucznego w ciało aż do najmniejszej komórki.


4. Nadawanie kształtu

Po impregnacji próżniowej ciału nadaje się rządaną pozę, każda pojedyncza struktura anatomiczna zostaje poprawnie ułożona i zamocowana za pomocą drutu, gwoździ, klamer oraz bloczków z tworzywa piankowego.

5. Utwardzanie

Ostatnią czynnością jest utwardzanie preparatu. W zależności od użytego tworzywa sztucznego stosuje się utwardzanie przy pomocy gazu, ciepła lub światła.Preparacja i plastynacja całego ciała wymaga ok. 1500 godzin i zostaje najczęściej zakończona w ciągu jednego roku.


Plastynacja płatów

Plastynacja płatów to specjalny rodzaj plastynacji. Ciało zostaje zamrożone i następnie pocięte na płaty o grubości2-8 mm. Zamiast silikonu do impregnacji stosuje się żywicę poliestrową lub epoksydową.





wtorek, 17 lutego 2009

::Jutro::





Chcę,żeby już było Jutro. Od Teraz. Więc 1/2 (w przybliżeniu) siebie posyłam do Jutro. Środek przemieszczania się... powiedzmy jakiś jednoślad. Ja nr.2 po spaleniu wszystkich notatek świętuje już swój sukces kubkiem herbaty grzejąc sobie dłonie i przełyk, co powoduje w Ja nr.2 miły dreszczyk satysfakcji. I żeby więcej światła było . Jutro.

http://www.youtube.com/watch?v=3_uQwFBpbeY


niedziela, 8 lutego 2009

::Silent::






Ciasteczka i ryby głosu nie mają. Czarne.


http://www.youtube.com/watch?v=KabI4pETyEk

sobota, 7 lutego 2009

::Wuthering heights::




No to pięknie, zamiast dać ostatecznie pożreć się sesyjnej gorączce, słucham Kate Bush. Nie ma to jak biegać sobie w czerwonej sukience po leśnej polance i niczym się nie przejmować...no może tylko ten Heathcliff ;-) Taaa...


Heathcliff, it’s me--Cathy.
Come home. I’m so cold!
Let me in-a-your window.


(...)


Koty na parapecie połykają cienie,na podłodze porozrzucane notatki. Samobójstwo, Bóg,eutanazja, aborcja, in vitro, Kościół, organy, sperma, probówka...- to na dzisiaj chyba zbyt ciżękie tamaty ;-)

wtorek, 3 lutego 2009

::Balkon::




No i skończyło się zapraszanie,a właściwie wypraszanie gości na balkon w celu wypalenia kolejnego papierosa. Teraz już nikt mnie nie odwiedza. ;-)

poniedziałek, 2 lutego 2009

::Tadammmm!::





Happy Birthday Mr. Murach ! Czarne ciasteczko od Czarnychciasteczek ;-)


http://pl.youtube.com/watch?v=k4SLSlSmW74


EDIT: wisienka od Margarithes :-)

niedziela, 1 lutego 2009

::Niedziela::




Niedziela

Kończy się niedziela
bezludnych ulic
rozpędza się koło

Milkną już wszystkie kłótnie
szykują się złodzieje
suki pełne dymu
krążą po osiedlach

Wydaliśmy już całą pensję
na zakupy w supermarkecie

Grzegorz Kaźmierczak, Variete


Kończy się.

piątek, 30 stycznia 2009

::Tak chcę::




Bo tak. Tak chcę.

http://pl.youtube.com/watch?v=3ETOASIR-go

środa, 28 stycznia 2009

::?::




W górę , czy w dół?-oto jest pytanie.To coś w stylu: szklanka do połowy pełna czy do połowy pusta. Czy spadanie może odbywać się w górę?

wtorek, 27 stycznia 2009

::cumulusy::





(...)oto nadciągają cumulusy/z czym ci się to kojarzy?

niedziela, 25 stycznia 2009

::Mmm...::





Arbuzy- rząd zielonych buddów na straganie-jemy uśmiech i wypluwamy zęby.


Zjadłabym arbuza, nawet z zębami. Buddę. Mam mandarynki, ale bez zębów.

sobota, 24 stycznia 2009

::SY::




Sunday


Sunday comes alone again
A perfect day for a quiet friend
And you, you will set it free
I see new morning yound your face
Everybody says it's another phase
And now, now it's come to me
See the magic in your eyes
I see it come as no surprise
And you, you turn your eyes away
Yeah, you, you turn it all away
I guess it's true, it's never too late
Still I don't know what to do today
Oh, why can't I set you free?
Will you do the same for me?
Sunday comes and sunday goes
Sunday always seems to move so slow
To me, here she comes again
A perfect ending to a perfect day
A perfect ending, what can I say
To you, lonely sunday friend?
With you, Sunday never ends


Sonic Youth

:: Może morze (?) ::






Anioł

Chodź pojedziemy dziś
będziemy sami w przedziale
gorący wiatr układa łany zbóż
chodźmy już

wyjeżdżam z tego miasta ciągle
wyjadę także dziś
samo wbijanie się w powietrze
jest najlepsze

Grzegorz Kaźmierczak, Variete, Zapach wyjścia




No i stało się. Obudziłam się czując w sobie niepokojące natręcnwo zmiany miejsca. To takie coś jak brzęczenie muchy nad uchem, kapiąca z kranu woda, swędzenie kiedy nie można się podrapać.
A tu sesja, sterty kserówek i noce , które powinny być nieprzespane, a tymczasem śpię ( zamiast się uczyć,co wcale to a wcale moich wyrzutów sumienia nie zwiększa!) Już nie miało się kiedy pojawić, to natręctwo, ale zapowiadało się, coś przeczuwałam, zawsze kiedy śni mi się morze to potem ...jednym słowem doczekałam się! I co teraz ? Może tak na jeden dzień... (???) Morze. I jeszcze pewne słowa mi się po przebudzeniu przypomniały, że w obcym kraju nie ma nic bardziej egzotycznego niż przybysz. I nie wiem kto to powiedział, ale wiem, że czasami można czuć się jak przybysz nie tylko w obcym kraju, ale też wśród obcych ludzi. Choć wśród bliskich chyba też...czasami.

czwartek, 22 stycznia 2009

::FazaZen::




Ciało jest 'drzewem' oświecenia
'Jaźń jednostkowa' jest jak lustro
Cały czas oczyszczajmy i polerujmy je,
aby nie nagromadził się kurz.

Shenxiu


Pierwotnie nie ma drzewa 'oświecenia',
nie ma też stojaka z lustrem.
Od samego początku nic nie istnieje-
gdzie w takim razie może zbierać się kurz?.

Huineng


FazaZen. Ładne słowo. Czytam sobie, czytam i nic, ale to nic nie rozumiem. I cholernie mi z tym dobrze. Nic jakby się kupy nie trzymało, ale gdzieś tam istnieje takie nieuzasadnione i nielogiczne, dlatego tak bardzo przyjemne COŚ , co podpowiada, że ...
Po co wikłać się w te wszystkie ciągi przyczynowo-skutkowe, po co komplikować i w nadmiarze plątać swoje życie, przecież i tak nigdy nie jest nudno. Po co pytać o przyczyny,ba! ;jacy pyszni jesteśmy sądząc ,że posiadamy możliwości poznania ich, co więcej, ja nawet skłaniałabym się ku temu, że raczej nie posiadamy. Ale jeżeli tak by było...to po co? . Po co nawlekać swoje myśli na logiczną aż do obrzydzenia szpulkę i po co od nowa rozwijać, im więcej tego, tych wszystkich jakże trzeźwych aż do obrzydzenia czynności, tym więcej supełków . Tym więcej pytań i jakoś nie widać odpowiedzi. Po co w ogóle pytać. Im mniej pytań tym mniej odpowiedzi. Ja tak bym czasami chciałabym nic nie rozumieć i jakie to głupie, że wydaje mi się, że rozumiem.
Wywalmy wszystkie ‘JA’ i co nam pozostaje? Pewnie znowu wydaje nam się, że wiemy.
Zawsze staramy sobie tłumaczyć jakoś ‘to wszystko’. A co to jest, to owe ‘to wszystko’ ? I lepiej niech mi nikt nie odpowiada, bo nie o to w ‘tym wszystkim’ chodzi. I nie wiem skąd to wiem ( choć to też raczej tylko złudzenie) , ale tak po prostu jest i już.